piątek, 6 marca 2015

2 II Kraków - Warszawa - Doha

Lot do Bangkoku mamy dopiero po południu, ale do Warszawy postanowiliśmy dojechać Polskim Busem (19 zł za osobę :) ), więc trzeba było wstać wcześniutko, ok 5:00. Jest zimno i ciemno... Już niedługo będzie cieplej :)


Z Krakowa wyjeżdżamy o 7:00, o 12:00 jesteśmy w Warszawie, z Wilanowskiej bierzemy taksówkę na lotnisko, bo w internecie nie znaleźliśmy połączeń komunikacją miejską (potem się okazało, że jest autobus).
Na lotnisku sprawna odprawa i do samolotu. Tym razem lecimy liniami Quata Airways z międzylądowaniem w Doha. O jeden dzień rozmijamy się z naszymi szczypiornistami po mistrzostwach świata w Doha.



Ogólne wrażenie z lotu tymi liniami pozytywne, acz z Emirates w zeszłym roku było lepiej, na pewno mieli lepsze jedzenie i napoje (w tym alkoholowe :) ) oraz serwis. Nasz pierwszy samolot był podzielony na dwie strefy - polarną i tropikalną (chyba coś się zepsuło z ogrzewaniem). W naszej części było niesamowicie gorąco, rozpływaliśmy się jak masło na gorącym chlebie. Wcale nie było to przyjemne, ból na szczęście łagodził we mnie zimny szampan, a w Sławku szkocka z lodem :). Kilka metrów dalej, gdzie siedzieli nasi znajomi (polecamy ich blog: http://odkrywajacswiat.pl/) było już około 10 stopni chłodniej i ludzie siedzieli owinięci w polary i koce.
Międzylądowanie w Doha. Na lotnisku było tak zimno, że musieliśmy być ubrani w zimowe rzeczy i nadal marzliśmy. To niesamowite, jak ludzie z ciepłych krajów kochają klimatyzację :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz